fot. derstandard.at
Po serii gróźb bombowych skierowanych przeciwko licznym obiektom w Austrii, podejrzany 20-letni Szwajcar został tymczasowo aresztowany w trakcie obławy. Nie złożono wniosku o tymczasowe aresztowanie, co potwierdził późnym popołudniem rzecznik prokuratury w St. Gallen. Mężczyzna nie zostanie zatem poddany ekstradycji do Austrii przez władze szwajcarskie.
„Jako obywatel Szwajcarii musiałby się zgodzić. Nie zgodził się” – powiedział rzecznik.
„Groźby bombowe są szczególnym przypadkiem” – mówi Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
Informowanie o takich incydentach zawsze ma efekt wzmacniający. Im więcej osób o tym mówi, tym większe niebezpieczeństwo gapowiczów.
Co napędza gapowiczów?
„Dreszczyk emocji lub chęć zwrócenia na siebie takiej samej uwagi mediów skłoniłyby naśladowców do podobnych gróźb” – mówi profilerka i analityczka kryminalna Patricia Staniek. W szczególności publikacja zbyt wielu szczegółów dotyczących zagrożeń wzywa gapowiczów do działania.
„Oprócz zainteresowania mediów, w grę wchodzą również czynniki psychologiczne” – mówi Staniek. Dla niektórych jest to okazja do zajęcia pozycji władzy lub kontroli. Jednak naśladowcy sprawców często kierują się zupełnie innymi motywami osobistymi niż pierwotni terroryści bombowi.
„Autorzy takich zagrożeń zwykle podążają za określonym profilem sprawcy” – mówi profiler. Są płci męskiej, obeznani z technologią i w wieku od 20 do 45 lat. Sprawcy często cierpią na zaburzenia osobowości i wykazują cechy antyspołeczne, takie jak skłonności psychopatyczne lub narcystyczne. Interakcje społeczne są trudne dla typowego sprawcy. Niektórzy mają już za sobą historię przestępstw lub zwrócili na siebie uwagę swoim zachowaniem w szkole lub w pracy.
Odpowiedzialność mediów
Np. w przypadku Linz było jasne, że kilkaset osób sprowadzonych w bezpieczne miejsce musi dowiedzieć się, dlaczego stacja została ewakuowana. Ponadto starali się komunikować ze światem zewnętrznym tylko absolutne minimum, mówi rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni wielokrotnie apelowano do mediów, aby rozważyły ryzyko naśladownictwa przestępców w raportach. Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie krytykuje jednak poszczególnych mediów, które w ostatnich tygodniach informowały o rzekomym dokładnym brzmieniu e-maili z pogróżkami. Wina leży po stronie jego kolegów, którzy przekazali tę informację dalej.
Wysokie kary dla osób grożących bombą i naśladowców
Poza potencjalnymi naśladowcami nie zagłębiają się również w szczegóły ze względów taktycznych śledztwa. Jest wiele szczegółów, którymi interesują się dziennikarze i opinia publiczna, ale śledczy celowo nie komunikują się. „Jest tylko jedna osoba, oprócz nas, która ma wiedzę: sprawca” – mówi rzecznik. Jest to cenne narzędzie do prowadzenia dochodzeń i przesłuchań. Jak tylko ta informacja zostanie opublikowana, ten as nie może być już zagrany.
Analityk kryminalny Staniek mówi, że sankcje za groźby podłożenia bomb muszą być wysokie, a pasażerowie na gapę nie powinni mieć poczucia, że mogą ujść z tego bez szwanku. Wobec naśladowców grożą takie same kary, jak w przypadku pierwotnych gróźb bombowych: każdy, kto zostanie złapany, może spodziewać się do jednego roku więzienia za niebezpieczne groźby lub, jeśli duża grupa osób jest przerażona groźbą, nawet do trzech lat więzienia (Ewa Plank, APA, 16.10.2024).
Źródło: derstandard.at
Zobacz także
Jak rosyjski szpieg w Szwajcarii zdobył materiały do produkcji broni chemicznej?