Strona głównaMiejscaAlpy szwajcarskie bez tajemnic. Przygoda z lodowcem – niekończący się romans czy...
spot_img

Alpy szwajcarskie bez tajemnic. Przygoda z lodowcem – niekończący się romans czy samotny hazard

spot_imgspot_img

Alpy Szwajcarskie bez tajemnic to cykl felietonów, w których będę chciała odkryć przed Tobą magię Gór. Przeprowadzę Cię fascynującym szlakiem, na którym poznasz ducha Gór. Zapraszam do wspólnego „wędrowania”.

Prawdziwe cuda świata

Piramida Cheopsa, wiszące ogrody Semiramidy, posąg Zeusa w Olimpii, świątynia Artemidy w Efezie, Mauzoleum w Halikarnasie, Kolos Rodyjski, latarnia morska na Faros… Te miejsca są nazywane siedmioma cudami świata. Nie byłabym sobą, gdybym nie podała tego w wątpliwość, dlatego ośmielę się postawić pytanie: czy mówiąc o cudach tego świata, nie powinniśmy myśleć raczej o dziełach natury? I mnie dopadła ta ludzka ślepota, gdy po raz pierwszy zobaczyłam wiszący most Triftbrücke. Oczywiście, że te wymienione miejsca robią wrażenie, ale czy bez tego, co nazywamy jedynie „tłem”, wyglądałyby równie niesamowicie? Oczywiście, że każdemu, kto przyczynił się do powstania tych wszystkich konstrukcji, należy się podziw i szacunek. Czy powinno to być jednak kosztem naturalnego piękna świata?

Morteratschgletscher
fot. Zuzanna Jop

Zimny stosunek do zimy

Zbliżała się zima. W żaden sposób nie mogłam się z tym pogodzić. Odkąd pamiętam, nie znosiłam tej pory roku. Zimno, ślisko, niebezpiecznie. Jedyna frajda, jaką miałam w tym okresie, to były zabawy na śniegu wiele lat temu. Gdy byłam jeszcze dzieckiem, razem z rodzeństwem zabieraliśmy sanki albo worki wypchane sianem czy słomą i szliśmy przez łąki, gdzie znajdowała się bardzo stroma górka (tak przynajmniej ją wówczas postrzegaliśmy). Ile my musieliśmy w sobie zbierać odwagi, żeby w końcu z niej zjechać… Na tym kończyły się plusy zimy. Można powiedzieć, że nie znosiłyśmy się z tą porą roku nawzajem przez ponad 22 lata. I chociaż dziś też widzę mnóstwo jej wad, to muszę przyznać, że moja relacja z nią nieco się ociepliła i teraz jest to moja ulubiona pora roku (zaraz po jesieni).

Pierwszy krok w góry i samotność

Początki zwykle bywają trudne. I to zarówno w życiu, jak i w Górach… Stoisz nad przepaścią i wiesz, że jeden fałszywy krok może Cię zabić. To się powtarza. Ciągle to samo w kółko. Sytuacje podobne, pełne niebezpieczeństw. W sercu i w głowie zaczyna rodzić się panika. To jest sekunda, w której musisz zdecydować: poddajesz się czy walczysz i idziesz naprzód? Zawsze jest wybór, chociaż w niektórych sytuacjach wydawałoby się, że jest oczywisty i jednoznaczny. Panika stawia człowieka zawsze na straconej pozycji. Sprawia, że popełnia on coraz więcej błędów i nie jest w stanie myśleć logicznie. Taki wybór jest prawie jednoznaczny z samobójstwem. Chyba, że ma się kogoś obok siebie. Jesteś sam?

Samotne wędrówki na początku były ciężkie. Bardzo trudno było się przyzwyczaić do myśli, że obok nie ma nikogo. Czasem jednak taki wybór jest najlepszy. Mając znajomych, dla których liczą się zupełnie inne priorytety, a Góry są jedynie rozrywką, na którą można sobie pozwolić „od czasu do czasu”, nie masz innej alternatywy. Albo zostajesz z nimi w mieszkaniu, wychodzisz na imprezę, oglądasz Netfliksa, albo idziesz w Góry sam. Z czasem wszystko oczywiście staje się łatwiejsze. Pierwsze samotne wyjście upłynęło mi głównie pod znakiem sprawdzania telefonu i wydzwaniania do wszystkich znajomych. To było dziwne uczucie. Tylko ja i Góry. Z czasem to się zmieniło. Zaczęłam wybierać sobie szlaki, gdzie nie było zbyt wielu osób, czasem nawet w ciągu dnia nie spotkałam ani jednej żywej duszy. Nie robiłam tego świadomie. Tak po prostu się działo, ale byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Nie ma piękniejszej muzyki od ciszy w moich ukochanych Alpach. Chyba że dochodzą do niej dźwięki spadających kamieni czy nasilającego się wiatru. Tak było podczas mojego pierwszego wejścia na trzytysięcznik Oberrothorn. Tę historię opowiem jednak innym razem.

lodowiec Morteratsch
fot. Zuzanna Jop

Jak pokochać zimę w Alpach

Kiedy pokochałam zimę? W chwili, kiedy postanowiłam, że nie mogę tak długo żyć bez Gór. Nie chciałam wychodzić sama o tej porze roku, mimo że pierwszy szlak, jaki sobie wybrałam, był spacerowy, przeznaczony dla całych rodzin. Wybrałyśmy się więc we dwie. Ja i Jola – kobieta, która również kocha ten świat. Przewyższenie? Niecałe 300 m, czyli tyle, co nic. Było to podejście do lodowca Morteratsch (Morteratschgletscher).

„Według danych z 2008 r. jego długość wynosi 6,4 km przy deniwelacji ok. 2000 m. Sięga aż po szczyt Punta Perrucchetti (4020 m n.p.m.). Jego powierzchnia, wraz z zasilającym go lodowcem Pers, wynosi ok. 15,4 km². Lodowiec, podobnie jak prawie wszystkie inne lodowce alpejskie, jest obecnie w stanie regresji. W latach 1878–1998 czoło lodowca cofnęło się łącznie o 1,8 km, czyli cofało się rocznie średnio o 17,2 m. W ostatnich latach proces recesji przyspieszył: w latach 1999-2005 lodowiec cofał się już rocznie średnio o 30 m. W 2008 r. jego czoło znajdowało się na wysokości ok. 2020 m n.p.m.”[i].

Znalazłyśmy już koniec naszej drogi, ale z daleka zobaczyłyśmy ogromną jaskinię lodową. Podchodziła do niej część osób, które wykazywały się większą odwagą. To spowodowało, że my również postanowiłyśmy spróbować. W plecaku miałam raki. Nie były tam potrzebne, droga była już wydeptana przez innych ludzi. Mimo to chciałam spróbować je założyć, chciałam się dowiedzieć, jak to jest i… mając w perspektywie wyjście z kimś, nie chciałam kiedyś wyjść na żółtodzioba, który nawet raków nie potrafi założyć.

Muzyka wody lodowcowej

Tam, na lodowcu Morteratsch doświadczyłam niesamowitej muzyki, której źródłem była woda subglacjalna.

Woda subglacjalna to woda, która płynie pod lodowcem lub w jego dolnych warstwach. Powstaje w wyniku topnienia lodu, którego przyczyną jest ciepło geotermalne, tarcie lodowca o podłoże lub ciśnienie powodujące obniżenie temperatury topnienia lodu. Woda subglacjalna może tworzyć systemy kanałów i rzek pod lodowcem, a także wpływać na jego ruch, przyspieszając jego przemieszczanie się[ii].

Jej brzmienie było dla mnie czymś niesamowitym. Chodziłyśmy po lodzie, pod którym płynęła woda, wydając przy okazji ten niesamowity dźwięk, który już chyba na zawsze ze mną pozostanie. Pierwszy dotyk ogromnej lodowej ściany… I to wystarczyło. Wystarczyło, by lodowce stały się priorytetem w całej tej przygodzie. Nie wiedziałam o nich zupełnie nic, ale wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby je poznać. Cena tego wtedy nie miała dla mnie żadnego znaczenia. Oczywiście tamtego dnia moja chęć poznania świata również wzięła nade mną górę. Zaczęłam się wspinać, zapadać po pas w śniegu. Tamtego dnia jednak miałam obok siebie kogoś, kto mi powiedział: „STOP”. To był jeszcze ten czas, kiedy nie rozumiałam.

Blaski i cienie lodowców – złowrogie szczeliny lodowcowe

Szczeliny lodowcowe to głębokie pęknięcia w powierzchni lodowca, które powstają w wyniku jego ruchu. Lodowiec przemieszcza się z górnych partii Gór w dół doliny, a różnice w tempie jego ruchu powodują, że lód pęka, tworząc szczeliny. Mogą one mieć od kilku centymetrów do kilkudziesięciu metrów szerokości i głębokości, co sprawia, że są poważnym zagrożeniem dla wspinaczy, turystów i narciarzy. Tym bardziej że szczeliny często są przykryte cienką warstwą śniegu, co sprawia, że są niewidoczne. Można w nie wpaść, przechodząc przez lodowiec, co niesie ze sobą ryzyko upadku na dużą głębokość.

Upadek do szczeliny z dużej wysokości może spowodować poważne obrażenia, takie jak złamania, urazy głowy, uszkodzenia organów wewnętrznych, a nawet natychmiastową śmierć. Szczeliny są zimnym środowiskiem, często wilgotnym, co sprzyja szybkiemu wychłodzeniu organizmu. Osoba uwięziona w szczelinie, bez możliwości uzyskania szybkiej pomocy, może umrzeć z powodu hipotermii. W niektórych przypadkach turysta, który wpadnie do wąskiej szczeliny, może zostać uwięziony w ciasnej przestrzeni, co ogranicza swobodne oddychanie i prowadzi do uduszenia. Co więcej, w szczelinach często jest znikoma ilość powietrza, więc utknięcie w nich wiąże się z wysokim ryzykiem śmierci z powodu braku tlenu, zwłaszcza gdy jest się głęboko uwięzionym. Fragmenty lodu mogą osuwać się ze ścian szczeliny, zasypując alpinistę, co prowadzi do obrażeń mechanicznych lub całkowitego pogrzebania pod lodem[iii].

Alpy szwajcarskie zimą
fot. Zuzanna Jop

Samotność na lodowcu – niekoniecznie z wyboru

Krzysztof Wielicki w swojej książce pt. Solo napisał: „Przypomina mi się fizyka i trzy podstawowe stany skupienia materii. A ja wyczuwam, jakbym przechodził powoli w czwarty stan skupienia, pozafizyczny. Stan, w którym trzeba zacząć ufać tylko sobie i wierzyć tylko w siebie. Lubię te klimaty, bo to jest wyzwanie pod hasłem: «wziąć sprawy w swoje ręce». To poczucie namiastki autentycznej wolności, wiary i niezależności. Czy wszystko lub prawie wszystko zależeć będzie jedynie ode mnie? Tylko że ja nie jestem samotnikiem, muszę mieć ludzi wokół siebie, bo alpinizm to nie góry, lecz ludzie, którzy ożywiają materię. Tym razem zostałem samotnikiem, bo nie miałem innego wyboru”[iv].

Nie mogłabym powiedzieć, że nie rozumiem jego słów. Powiem nawet więcej: całkowicie się z nimi utożsamiam. Wprawdzie to żadne porównanie: samotne wyjście na lodowiec w Alpach a samotne wyjście na Nagą Górę, czyli Nanga Parbat. Marzenie, które wtedy się we mnie zrodziło, gdy dotykałam lodowej ściany lodowca Morteratsch, musiało zostać spełnione. Tamta decyzja została podjęta bardzo spontanicznie. Schronisko Monte Rosa. Dzień wcześniej zarezerwowałam miejsce i chciałam, naprawdę chciałam iść z kimś. Gdy tylko wszyscy słyszeli słowo „lodowiec”, nie chcieli nawet poznać szczegółów. Tak więc i tym razem „zostałam samotnikiem, bo nie miałam innego wyboru”. Nie mogę przecież rezygnować z marzeń tylko dlatego, że nikt nie chce w nich uczestniczyć. Jestem osobą, która walczy o to, co kocha. Za wszelką cenę. Zaś Góry i lodowce to coś, co kocham i z czego nie zrezygnuję tylko dlatego, że inni nie uwzględniają tych miejsc w swoich marzeniach.

Samotne wyjście na lodowiec było poniekąd stresujące. Grupa osób przed wejściem na lodowiec Gorner zrezygnowała z tego trekkingu. W mojej głowie oczywiście narodziły się pytania i wątpliwości, ale postawiłam pierwszy krok, drugi, trzeci… i już byłam za daleko, żeby zawracać.

Po pewnym czasie zaczęły pojawiać się szczeliny. Znałam statystyki. Znałam zagrożenie. Szczeliny robiły się coraz szersze i zdecydowanie głębsze. Trzeba było przeskakiwać. Nie myślałam o tym, co może się wydarzyć. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że tam jestem. Wszystko, o czym myślałam, to kolejny krok. Skupienie – mój jedyny towarzysz, jedyny oprócz mojego drugiego druha: szczęścia w oczach.

Doszłam bezpiecznie do schroniska. Spędziłam noc z widokiem na Matterhorn, tuż obok Dufourspitze i innych czterotysięczników. Przez całą drogę mogłam podziwiać masyw Monte Rosa i to właśnie tam padła jedna z trzech obietnic danych sobie i Górom: któregoś dnia spotkam się z Dufourspitze.

Lodowiec w Alpach szwajcarskich
fot. Zuzanna Jop

Bo każdy wybór jest dobry…

Ludzie wmawiają sobie nawzajem mnóstwo różnych rzeczy. Często my w nie wierzymy. Spotykamy się z ocenami naszych kroków czy komentarzami na nasz temat, na temat naszych planów czy marzeń. W oczach innych możemy być po prostu głupi, nieodpowiedzialni i… Mogłabym wymienić jeszcze wiele negatywnych epitetów. Każdy z pewnością spotkał się już z krytyką.

Dlatego też istnieje mnóstwo pytań, które powinniśmy sobie zadać sami. Wszystko, co robię, robię dla siebie czy innych? Robię to z miłości czy z obowiązku? Ile jestem w stanie zaryzykować? Jesteśmy ludźmi, każdy z nas ma inne plany, marzenia, każdy z nas kocha zupełnie coś innego, każdy w życiu coś poświęca w imię tego, w co wierzy. Mówią, że oceniać jest rzeczą ludzką, ale czy na pewno? Za każdym wyborem kryje się historia, której my możemy nie znać. I nieważne, czy jest to samotne wyjście na Nanga Parbat, czy na lodowiec w Alpach, czy rzucenie pracy, czy zaproszenie na randkę osoby, która może nie okaże się tą jedyną. Każdy wybór jest pełen wyrzeczeń i niespodzianek. Każdy wybór jest dobry, nawet jeśli okazuje się błędny. Popełniajmy błędy razem i sami.


[i] Morteratschgletscher, [hasło w:] Wikipedia. Wolna encyklopedia, https://pl.wikipedia.org/wiki/Morteratschgletscher, dostęp: 27.09.2024.

[ii] W. Juśkiewicz, Działalność wód fluwioglacjalnych, Zintegrowana Platforma Edukacyjna Ministerstwa Edukacji Narodowej, https://zpe.gov.pl/b/dzialalnosc-wod-fluwioglacjalnych/P10sVT4PO, dostęp: 27.09.2024.

[iii] M. Rutkowski, Zasady poruszania się po lodowcu, [w:] 100 porad gór, t. 1, pod red. P. Drożdża, Kraków 2011, s. 354–363.

[iv] K. Wielicki, Solo, Warszawa 2022, s. 56-57.

spot_img
Zuzanna Jop
Zuzanna Jophttps://mojaszwajcaria-pga.com/
Z pasją pokazuje innym, że Szwajcaria jest dla każdego. Zakochana po uszy w Alpach, o których wiedzę popularyzuje na swoim blogu oraz na portalu Echo Szwajcarii.
spot_imgspot_img
REKLAMAspot_img
REKLAMAspot_img

Zobacz również

REKLAMAspot_img
REKLAMAspot_img