Alpy Szwajcarskie bez tajemnic to cykl felietonów, w których będę chciała odkryć przed Tobą magię Gór. Przeprowadzę Cię fascynującym szlakiem, na którym poznasz ducha Gór. Zapraszam do wspólnego „wędrowania”.
W tej historii nie będę główną bohaterką. Głównym bohaterem będą Góry. Zanim jednak Ci je przedstawię, chciałabym Ci co nieco powiedzieć o mojej drodze do Gór. To opowieść widziana moimi oczami. Jestem zwykłą dziewczyną ze zwykłymi myślami i zwykłym życiem w niezwykłym świecie. Mam na imię Zuzanna i moje życie zaczęło się w momencie, kiedy pierwszy raz poznałam smak górskiej przygody.
Przypadek, który zmienił życie
Rok 2019. W Szwajcarii pierwszy raz znalazłam się przypadkiem. Przed rozpoczęciem studiów w Polsce postanowiłam troszkę sobie dorobić i zdecydowałam się na dwa miesiące pracy sezonowej właśnie w Szwajcarii. Nigdy wcześniej nie interesowałam się ani tym krajem, ani sportem, a tym bardziej – Górami. Po tych dwóch miesiącach ta opowieść, którą właśnie zaczynam, w zasadzie miała się skończyć. „Miała”, bo rok później okazało się, że to był dopiero początek.
Studenckie życie okazało się zbyt nudne, więc… wróciłam do Szwajcarii. Zaczęło się. Zwiedzanie miast, poznawanie historii kraju Helwetów, widoki… Zawsze gdy wspominam ten czas, mam przed oczami jedno zdjęcie. Stoję przy jeziorze czterech kantonów w Lucernie (Luzern) i patrzę na Alpy. Wtedy nie przeszło mi nawet przez myśl, że kiedyś znajdę się na tak wielu szczytach i że moje życie będzie się kręciło tylko wokół nich.
Pierwsze kroki w górach Szwajcarii
Zatraciłam się w Szwajcarii. Każdy mój wolny czas poświęcałam na to, żeby ją poznać. Godzinami potrafiłam patrzeć na mapę tego kraju tylko po to, żeby zobaczyć później jak najwięcej. Natrafiłam pewnego dnia na pewne miejsce. Triftbrücke. Wtedy jeszcze nie chodziło o widoki czy o lodowiec. Chodziło wyłącznie o ten właśnie most wiszący. Do dziś nie potrafię pojąć tego, jak bardzo krótkowzroczna byłam. Jak wielu rzeczy nie dostrzegałam.
To była moja pierwsza wędrówka. Po pewnym czasie pojawiły się kolejne i kolejne. Okazało się, że ciągle jest mi mało. Pokochałam te zapierające dech w piersiach pejzaże, uczucie zmęczenia, adrenalinę, chwile zrezygnowania, zwątpienia i nagły przypływ wiary i motywacji. Poczułam się w tych miejscach jak w domu. Bezpiecznie. Dlatego chciałam iść do przodu, wychodzić na wyższe szczyty, bardziej skomplikowane, chciałam się wspinać. Wtedy przyszedł czas na pierwszy kurs wspinaczkowy. O ile trekking przez lodowce pokochałam całym sercem, o tyle wspinaczka nie budziła we mnie takiego entuzjazmu. Pojawiła się myśl, żeby wyjść na wysokość 3 000 m n.p.m., później okazja, by spróbować wyjść na czterotysięcznik.
Samotność w Alpach Szwajcarskich
Można powiedzieć, że to był prawdziwy romans z Górami, a jednak… Nie mogę ukrywać pewnej trudnej kwestii, która dotyczy zarówno mnie, jak i wielu osób, które pokochały szwajcarskie Góry. Co to takiego? Otóż samotność w Alpach. W moim przypadku trwała ona długo. Może nawet zbyt długo. Czasami nawet powodowała, że głupota brała górę nad zdrowym rozsądkiem. Nie mogę jednak powiedzieć, że czegokolwiek żałuję. Całe to doświadczenie powtórzyłabym nawet setny raz. Po burzy zawsze wychodzi tęcza. Moja burza była gwałtowna i trwała długo. Może właśnie dlatego tęcza, która się po niej pojawiła, zachwyca mnie na moim niebie do teraz.
Polska Grupa Alpejska: moja górska rodzina
Polska Grupa Alpejska. Grupa, która wciąż zmienia moje życie. Grupa, która stwarza mi możliwość rozwoju. Grupa, która stała się dla mnie rodziną. Były takie momenty, w których mogłam robić krok naprzód, krok wyżej i wspinać się gdzieś wysoko, czasem miałam nawet wrażenie, że ponad niebo i ponad cały ten świat, który oczywiście miał znaczenie, a jednak wydawał się o wiele bardziej odległy niż każdy najwyższy szczyt. Ale żyłam. Żyłam każdego dnia i to powodowało, że byłam naprawdę szczęśliwa. Wciąż jestem.
Moja Szwajcaria dla Ciebie
Pewnego dnia narodził się pomysł stworzenia strony Moja Szwajcaria, która byłaby bezpośrednio związana z Polską Grupą Alpejską. Dlaczego? To proste. Moje początkowe życie w tym kraju nie miało nic wspólnego z Alpami. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy je kocha i czuje się tam swobodnie. Moja Szwajcaria ma na celu pomagać każdemu w każdej sytuacji.
Koniec końców zakochałam się w tutejszych Górach, które na stałe zagościły w moich myślach. Spotkałam się wtedy z samotnością, później poznałam ludzi, którzy mieli podobne historie. Razem z Pawłem, założycielem Polskiej Grupy Alpejskiej, postanowiliśmy stworzyć przestrzeń. Przestrzeń do poznania ludzi zapatrzonych w Alpy, rozwoju w Górach, wyjścia tam w grupie. To było ważne od samego początku. W końcu każdy mógł się rozwijać.
Podstawy relacji z górami: zaufanie, szacunek, pokora
W tym wszystkim, w całym tym świecie nie chodzi o podejmowanie ryzyka czy nawet świadomość jego występowania. Nie chodzi o rywalizację, sport czy jakiekolwiek podejmowane wyzwania. Nie chodzi o to, by znaleźć się na szczycie za wszelką cenę. Wszystko, co ma znaczenie, to Góry. Świat, który nie został jeszcze dotknięty ludzką ręką. Zaufanie, szacunek, pokora, szczerość, odwaga. Właśnie to ma znaczenie. Trudno jest wyjść w Góry, nie mając zaufania do swojego partnera czy nawet do samego siebie. Szacunek i pokora to cechy prawdziwych ludzi Gór. Szczerość głównie wobec siebie, swoich umiejętności i partnera. Czy naprawdę dam radę iść naprzód? Odwaga, by móc zawrócić…
Każdy w życiu ma swojego idola. Ja też mam. Nie jednego, ale całe mnóstwo. Każdy w jakiś sposób próbuje naśladować swój wzorzec, próbuje może nawet być lepszy. Rodzi się rywalizacja. Często tylko pomiędzy „mną a mną”. Cel nagle z jakiegoś powodu staje się o wiele ważniejszy niż sama droga, która do niego prowadzi. Bez sensu będzie tu przytaczać jakiekolwiek reguły życia. Każdy jest inny i inaczej patrzy na swoją drogę i jej poszczególne etapy. W moim życiu obecne są Góry i nie stawiam nic ponad to. Żaden cel, żadna też droga nie ma takiego znaczenia jak one same. Liczy się „być”.
Jeśli już miałabym mówić o inspiracji w budowaniu relacji z Alpami Szwajcarskimi, to szukałabym jej u Tenzinga. Człowiek ten ujął mnie tym, że jego stosunek „(…) do gór jest pełen skromności, pokory, pełen czci i prawie religijnego uwielbienia. Tenzing daleki jest od częstego u białych ludzi instynktu zdobywczego, każącego traktować szczyt jak przeciwnika, którego trzeba pokonać”[1]. Jak sam powiedział: „Myślę, że ciasne uprzedzenia i nacjonalizmy wyrządziły wiele szkód, że skrzywdzono nawet sam Everest. Świat jest zbyt mały, a Everest – zbyt wielki, by nie kierować się rozumem i pobłażliwością – oto najważniejsza rzecz, jakiej nauczyły mnie górskie wyprawy i podróże (…). Prawda nie miała znaczenia, Everest nie miał znaczenia. Tylko polityka miała znaczenie”[2].
To są właśnie powody, dla których chcę Ci przedstawić Góry Szwajcarii. Żeby w końcu to one miały znaczenie.
Jestem Zuzanna i opowiem Ci historię Gór w Szwajcarii.
Zuzanna Jop
[1] N. Tenzing, Człowiek Everestu, oprac. J. Ullman, tłum. M. Skroczyńska, Warszawa 1957, s. 7.
[2] Tamże, s. 21.